Bransoletki, wdzięczny temat. Robi się szybko bo rozmiary mają niewielkie, a kształty nieskomplikowane. I podczas krótkich chwil wolnych miedzy wakacyjnymi wyprawami są idealnym wyżyciem twórczym. Guziki w mim pudełku przydasiów od dawna juz krzyczały: Zrób coś z nami! Zrób coś z nami! No i doczekały się.
W tej skromnej odsłonie szydełko miało niewiele do powiedzenia. Jedynie manewry kosmetyczne. Tylko moje krępe paluszki miały co robić :D
Ta kreatura wymagała więcej narzędzi i zamysłu kompozycji. Ale chyba się udało. Włóczka drapiąca bo to mieszanka wełny i lnu naturalnego. Guziki, te największe przeleżały wiele lat w pudełku. Są starsze nawet od moich dzieci! Ale uwielbiam je, były przez kilka lat dekoracją swetra mojej mamy, i zawsze ich wygląd kojarzył mi się ze smakiem migdałów...hmmmm mam smaka na migdały.
A rewers wygląda tak:
I na osłodę moja pachnąca NERINE postanowiła znowu zakwitnąć.
W doniczce są trzy odnogi tego "kwiecia" teraz kwitnie druga, ale dzisiaj rano zauważyłam że trzecia też już puszcza pęd kwiatostanu. Szkoda ze nie mogę zamieścić tutaj jej słodkiego zapachu.
Twoje szydełkowe bransoletki, dla mnie mają swój nieodparty urok. Zrób jeszcze takie, jak kiedyś, chyba na candy :)
OdpowiedzUsuńŚciskam czule :*
Gdzie się podziewasz, bardzo długo Cię nie widziałam na blogu! Wpadnij tu ;)
OdpowiedzUsuń