wtorek, 31 stycznia 2012

Ziiimnoooo!

Zimno wszędzie, co to będzie? Moja córka narzekała na długie zawijanie szala, którego funkcji nie trzeba wyjaśniać. Młodzi zawsze się śpieszą bardziej niż ich rodzice, ale moja córa wręcz kipi kiedy musi się opatulać (bo po co?). Wiec zamiast ładnego maminego komina, powstał kołnierz ogrzewający, który szybko i łatwo się ubiera.

Wyszedł trochę za bardzo falbaniasty, ale to z pośpiechu, taaak modelka mnie poganiała. Jej osobiście bardzo to się podoba więc nie wnikałam w drobiazgi. 

Ściągacz robiłam na drutach, a żeby uzyskać pożądaną grubość i ciepło, nitkę przerabiałam podwójnie co bardzo mi się spodobało. Wykończyłam grubym szydełkiem.

Potrzeba matką wynalazku.

Nie powiem ile razy omal nie wybuchłam prosząc swoje dzieci o posprzątanie swoich czapek, szalików i rękawiczek. Nie powiem dlatego że nie pamiętam, a było to wiele, wiele razy. Więc aby nie potykać się w korytarzu o owe gadżety skonstruowałam na szybko koszo-worek z resztek kolorowych włóczek. Dumna jestem niezmiernie bo działa tak jak założyłam. A po sezonie tylko się poskłada z zimowymi otulaczami i poczeka na następny sezon :)
Zrobiłam go na planie koła podobnie jak robi się czapeczki wiosenne.

wtorek, 17 stycznia 2012

Znalezione - inspirujące.

Znalazłam w necie wzór na wykonanie Mc Queena. Trzymajcie kciuki za moje zacięcie do wykonania. Mam małego miłośnika aut w domu.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Kiedy mnie nie było troszkę się stworzyło.

W długim okresie mojej nieobecności na blogu powstało kilka prac. Niestety większość uniknęła aparatu. Niektóre od razu zaczęły swoją funkcję użytkową i prezentują się już nie najlepiej. Ale są takie drobiazgi które czekają na swoją wielką chwilę i strzegę ich przed łapczywymi paluszkami moich dzieciątek. Takie jak te filcowe moje debiuty.
Każdy konik nie przekracza 15 cm długości i posiada z tyłu zapięcie typu broszka.


 A natchnieniem do ich powstania było spotkanie mamusiek by stworzyć z filcu pacynki na palec. Moja przedstawiała sowę (gdyby były wątpliwości z rozpoznaniem stwora ha! ha!)
Jak widać od sowy do konika droga nie daleka.

piątek, 13 stycznia 2012

Proza życia /działanie wspólne.

Po pierwsze składam spóźnione życzenia noworocne wszystkim blogującym i czytającym.


Szczęśliwego Nowego Roku!
Po raz kolejny zaniedbałam wpisy. Musze więc się przyznać że ... nie jestem poukładana.
Ita bardzo Ci dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz jak bardzo mnie zmotywował do zajrzenia tu.
Dzięki! dzięki, dzięki.
Powodów dla których dopuściłam się niedbalstwa było wiele. Początek roku szkolnego 4 dzieciaków połączony z rozpoczęciem pracy to nazbyt wiele. Zakończenie pracy - przedwczesne, też było deorganizujące cały mój układ domowy. Trochę więc trwało zanim pozbierałam się na tyle żeby wrócić do przyjemniejszych spraw. Po drodze świąteczny zamęt, nawał jasełek no i tak wyszło szydło z... wprawy. Ale, ale nie było tragicznie. Pośród lokalnych mam powstało grono chętnie pobierające lekcje szydełkowania ode mnie skromnej twórczyni, nie powiem, podbudowało mnie to bardzo. Niedługo po podstawach robiłyśmy aniołki na choinkę, w międzyczasie róże, i nawet szale. W planach mamy dywaniki z surowców wtórnych. Wprawdzie wyroby nie są wystawowe, ale za to ile frajdy i rozrywki dla grona  mam oderwanych od pieluch, obiadków i bajeczek. Próbowałyśmy wszystkich po kolei technik twórczych , od makramy po dekoracje gipsowe, iiii narodził się pomysł na stworzenie spółdzielni. Projekt złożony, czekamy na wyniki.
Polecam wszystkim działania wspólne - nieoceniona radość i satysfakcja.